sobota, 24 listopada 2012

ROCK' n ' Blood...



Zebrałam się i zaczęłam testować ROCK'owe produkty :) na pierwszy ogień dzisiaj poszły kreski, jako, że jestem wielką fanką kresek (pomimo mojego kształtu oka :( ). Przygotowałam twarz, full make up (bo przy obecnym stanie mojej cery nie ma innej możliwości, nawiasem mówiąc nie wiem co się z nią dzieje, co uda mi się zaleczyć to w TYM SAMYM MIEJCU powstaje kolejny... poważnie (ale potraktuje to z przymrużeniem oka) zastanawiam się nad usunięciem gruczołów łojowych... Z tak przygotowaną facjatą zabrałam się ochoczo do przyklejania kresek. W instrukcji jest napisane, żeby się upewnić czy powierzchnia na którą chcemy przykleić jest czysta, odtłuszczona ect. Nie używałam cieni więc nie wiem jak się na nich trzymają, zrobię to następnym razem. A jest również uwaga, że nie należy dotykać placami lepkiej strony kreski bo może to powodować jej słabsze przyleganie. Dotknęłam, tragedia się nie stała :) inaczej bym nie przykleiła. Z samym przyklejaniem jest trochę zabawy, a może u mnie z rana załączyła się opcja "trochę sierota". Do aplikacji używałam 2 pęset. Najpierw trzeba odkleić kreskę z szablonu. Wybrałam sobie drugą od dołu.
Zaczęłam od przyklejenia w wewnętrznym kąciku (jak tu dobrze wycyrklujesz to reszta z górki). Lewe oko poszło ekspresowo, nawet nie dotknęłam palcami paska, wszystko pęsetą. Pierwsza reakcja oka? Łzawienie. Jak by nie patrzeć chcę mu wcisnąć ciało obce. Ale trwało to chwilkę i się uspokoiło. Prawe nie było już tak skore do współpracy, dobrą minutę kombinowałam jak to ugryźć. W końcu mi się udało i jest. Domalowałam delikatnie rzęsy, w końcu kreska ma grać pierwsze skrzypce! Spojrzałam w lusterko i zaczęłam się zastanawiać czy moja sieroca opcja nie sprawiła, że przykleiłam kreski w odwrotną stronę! Powinnam się też zorientować, gdy nie do końca mi się ten czubek chciał przykleić.

 
 
 

Popatrzyłam jeszcze raz i niestety tak, nie powinnam się chyba dzisiaj za to zabierać ;p ale nic przynajmniej popstrykałam sobie zdjęcia :)


Tak robiła te zdjęcia i robiłam, aż wpadłam na genialny pomysł! W końcu mam jeszcze sztuczną krew... i w błyskawicznym tempie podrapałam sobie policzek :) Tak to jest jak się wizażystka trochę nudzi :) Nie jest on wykonany tak jak powinien, nie jest zachowana anatomia zadrapań, itp., ale jak już wspomniałam było to w ekspresowym tempie. Na początku tylko z kącika, a potem pojechałam po całości :) Ktoś chętny na charakteryzację? Pobicie, poparzenie, wywrotka na rowerze... do wyboru do koloru :)

 
 
 
 

A tu totalny niewypał (nie ten kolor, nie ta konsystencja), tak to jest sztuczna krew, a nie fotomontarz. Naprawde!

4 komentarze:

  1. z krwią mnie rozbroiłaś hehehe ;)
    a gotowe kreski do mnie nie przemawiają... choć sama malowac pięknych i równych nie potrafię :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe... człowiek robi różne dziwne rzeczy jak się nudzi :) ja też nie byłam przekonana do tych gotowych kresek, ale czasami trzeba przełamać swoją niechęć i spróbować czegoś nowego, nawet jeśli przyprawie cię o łzy :)

      Usuń
  2. bardzo ciekawa stylizacja. Te przyklejane kreski eyelineram sa niesamowite......ciekawi mnie ich trwałość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosia szczerze to Ci nie powiem, bo jak zauważyłam prze przykleiłam źle to odkleiłam i chciałam przykleić poprawnie, ale jeden kącik mi odstawał więc zerwałam całkiem. Jutro jak dam radę to przykleję z samego rana i dam znać ile się trzymały :)

      Usuń